„To nie wypanda” ignorować emocji – recenzja bajki Pixara

przez | 8 lipca 2022

Wszyscy doskonale wiemy, że bajki mają potężną moc. Te zazwyczaj krótkie, pełne niesamowitych zdarzeń, opowieści, niosące w swoim przesłaniu uniwersalne wartości. O ile forma pisana, ściśle trzyma się swojego umoralniającego przeznaczenia, o tyle z animacjami już różnie bywa. W swojej najnowszej produkcji „ To nie wypanda”( z ang. „Turning red”) Pixar postanawia poruszyć temat szeroko pojętej emocjonalności i daje nam dwie istotne lekcje, jakie?

Zarys fabuły

Trzynastoletnia Mei Lee wchodzi w okres burzliwego dojrzewania. Do tej pory była przykładną uczennicą, najlepszą córką i największym sukcesem swojej silnie lękowej i kontrolującej mamy. Chce stać się prawdziwą kobietą, a żeby tego doświadczyć, wraz z przyjaciółkami, postanawiają wybrać się na koncert ulubionego zespołu, 4 Town, który wkrótce zagra w Toronto. Wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że w rodzinie Mei jest pewna tradycja, która delikatnie może pokrzyżować jej plany. Okazuje się, że zmiany zachodzące w jej ciele są znacznie większe niż myślała, bo kiedy górę przejmują emocje, dziewczynka zmienia się w nieprzeciętnych rozmiarów pandę czerwoną. Na szczęście u swojego boku ma najlepsze przyjaciółki, które kochają ją niezależnie od wszystkiego i prędko okazuje się, że nie jest wcale tak źle. W momencie, w którym Mei zaprzyjaźnia się ze swoją pandą, wychodzi na jaw, że zgodnie z tradycją należy się jej pozbyć. Jednak dziewczynka ma inne zdanie na ten temat.

Wachlarz charakterów i emocji

Animacja ta posiada całą gamę różnych charakterów oraz problemów, z jakimi mierzą się dorastający nastolatkowie, ich rodzice, a nawet całe rodziny. Porusza istotne tematy, takie jak więzi rodzinne, spełnianie czyiś oczekiwań, czy bycie sobą. W subtelny sposób wytyka rodzicom ich błędy i pokazuje jak nadmierne wymagania przechodzą z pokolenia na pokolenie. Można by rzec, że pokazuje mamom, jakie mają nie być. Wizyta w kinie, z pewnością może stanowić rachunek sumienia dla rodzicielek.

Jednak najważniejsze jest to, w jaki sposób mówi o emocjach i czego w ich kontekście nas uczy. Panda jest ich ucieleśnieniem, które według tradycji panującej w rodzinie, powinna zostać oddzielona od właściciela i uwięziona. Możemy to interpretować jako duszenie w sobie lub pozbycie się emocji. Zarówno mama Mei jak i jej babcia są opanowanymi i raczej powściągliwymi kobietami. Możemy zauważyć, że matka, mimo, iż kochająca i troskliwa, nie uświadamia swojej córce, że jest z niej dumna, nie przytula, swoje uczucia okazuje w nieco dziwny sposób.

Jak się później okazuje, jej panda jest największa z nich wszystkich. Można postrzegać to jako tłumione przez lata emocje, które w niej narastały. Wszystkie kobiety z rodziny widzą pandę jako coś negatywnego. Nie wierzą Mei, że jest ją w stanie kontrolować – tak mała dziewczynka, tak wielką siłę- różne oblicza emocji. Jednak ona patrzy na pandę inaczej. Dla niej panda to część niej i nie chce jej tłumić, ani się jej pozbyć. W tym właśnie momencie zaczyna się nasza cenna nauka. Trzynastoletnia dziewczynka, dopiero, co poznaje całą gamę najróżniejszych emocji, które nie do końca rozumie. Rozumie natomiast, że są one potrzebne i są częścią niej. Nie należy ich w sobie tłamsić, ani się na nie zamykać. Zostawia je ze sobą i uczy kontrolować.

Morał z tej bajki jest taki

W filmie pojawia się także motyw oddalenia od rodzica. Mei dorasta, zaczynają interesować ją chłopcy, mama nie jest na to gotowa i chce, by wszystko szło po jej myśli. Nie dopuszcza możliwości, że córka może być inna niż ona sobie wyobrażała. Co za tym idzie, Mei przestaje znajdować w niej oparcie i nie czuje z jej strony zrozumienia. Wtedy na szczęście pojawiają się przyjaciele. Czasami nieodpowiedni wedle rodziców, jak w tym przypadku, ale, co najważniejsze, odpowiedni dla nas. Może siedzący w kinie rodzic zrozumie, że ta wkurzająca dziewczynka przychodząca do jego domu, jest wspierająca dla pociechy. Jednak jeżeli tylko mamy zaufają swoim córkom, zobaczą, że mają dobre dzieci i zaczną słuchać, w odpowiednim momencie,  nie muszą tracić swojej pociechy, jak mama Mei. Bo nawet jeśli nie kropka, w kropkę takie, jakie mama by chciała, to wciąż tak samo dobre i kochane dziecko, które przechodzi niełatwy czas i warto by nie było w tym samo.

Stanowczo wypanda obejrzeć tą animację, najlepiej całą rodziną. Seans ten z pewnością, jest obowiązkiem każdej matki mającej nastoletnią córkę. Bawi i uczy, a przy tym niesie bardzo ważne przesłanie, że emocji nie należy więzić, tylko żyć z nimi w zgodzie, tak jak zrobiła to Mei.

KORNELIA WILK

Czytaj też: Czy zabawki piorą mózgi dzieci? – Huggy Wuggy