Pomaga to, co sprawia mi przyjemność. Rozmowa z Marysią

przez | 24 lutego 2022

Każdy ma czasem gorsze dni. Niekiedy jednak jest ich bardzo dużo albo nasilenie tego, jak złe są, przytłacza, napełnia bezsilnością i poczuciem, że dalej tak nie można. Zdarza się, że są one objawem depresji. Choć jest to choroba, o której dużo się mówi, to jednak każdy ma na nią inne spojrzenie. Ludziom towarzyszą różne związane z nią przeżycia. Odmienne mogą być też sposoby radzenia sobie z trudnościami, które pojawiają się podczas leczenia. O swoich doświadczeniach związanych z przebiegiem depresji opowiedziała mi Marysia.

Marysiu, przed rozmową powiedziałaś mi, że czujesz się jak youtuber, który ma dzielić się swoją „przykrą historią”, jak to nazwałaś. Czy możesz mi powiedzieć co to za „przykra historia”? Jaką etykietkę Tobie przyklejono?

Głównie „etykietkę” depresji, pojawiała się też „etykietka zaburzeń osobowości”, natomiast nie wiem, jakich. Opowiem chronologicznie: pierwszy raz miałam poczucie, że coś może być nie tak, gdy byłam w liceum, tak w drugiej klasie. Nauka zaczynała iść gorzej, a ja nie wiedziałam dlaczego. To nie było coś, z czym nie potrafiłam sobie poradzić, szłam dalej i próbowałam to ignorować. Jakoś, nie mam pojęcia jak, udało mi się to stłumić.

Później przyszedł październik 2019 r., kiedy nastąpił totalny zjazd. Nieprzyjemne uczucia wróciły i poczułam, że są one tak silne, że nie będę w stanie poradzić sobie z nimi sama. To poskutkowało telefonem do przyjaciela. Brzmi dokładnie jak koło ratunkowe z Milionerów i kołem ratunkowym było. Przyjaciel, który sam był wcześniej w takiej sytuacji, poradził, żebym nie czekała aż ktoś zaciągnie mnie do lekarza, tak jak to było w jego przypadku, tylko żebym poszła tam sama. Wykonałam, strasznie panikując, telefon do poradni zdrowia psychicznego. Umówiłam się do psychiatry. To był duży krok, tak mi się wydaje – przyznanie się do tego, że nie jestem w stanie radzić sobie sama i potrzebuję pomocy. 

Wylądowałam więc u psychiatry, co pomogło mi bardzo. Na chwilę obecną czuję się dobrze, wszystko jest dobrze. Leków już nie biorę.

Mówiłaś, że zmagałaś się z silnymi odczuciami, raczej przykrymi. Jakiego rodzaju były to odczucia?

W przeważający stopniu było to poczucie bezsilności i zmęczenie. Nie chciało się wstać z łóżka. Jednocześnie, jak szłam spać, przez długi czas nie mogłam zasnąć. Problemy ze snem to była część moich zmagań. Oprócz tego niechęć do jedzenia, niechęć do mycia się. Totalnie nic mi się nie chciało, nic nie dawało mi przyjemności, nawet rzeczy, które wcześniej dawały mi radość, takie jak czytanie książek, oglądanie filmów. To jest strasznie nieprzyjemny czas, kiedy nie ma nawet jak się pocieszyć. No bo czym, skoro nic nie daje przyjemności? Dodatkowo miałam obniżone poczucie własnej wartości. Nigdy w stopniu ekstremalnym, ale w pewnym nasileniu się pojawiało. 

W przezwyciężeniu tego najgorszego okresu pomogły Ci leki, tak?

Tak, zdecydowanie tak. Nie byłam na żadnej psychoterapii, więc wydaje mi się, że w największym stopniu pomogły właśnie leki. To były tabletki brane rano i jeszcze wieczorem, pomagające mi zasnąć.

Wracając do samej wizyty u psychiatry: mówiłaś, że przed nią pojawiła się pewna panika. Z czego ona wynikała?

To jest takie, wydaje mi się, ludzkie: poczucie, że coś jest z nami nie tak, nikt nie chce być chory. Nikt nie chce, żeby ludzie się z niego śmiali. To jest straszne, żeby się przyznać przed kimś do tego, zwłaszcza że choroby psychiczne są bagatelizowane, bo ich nie widać. Przyznanie się przed samą sobą też było trudne. Trzeba było pogodzić się z tym, że faktycznie coś jest nie tak, ale że mimo wszystko będzie dobrze.

Teraz jak już nie jesteś na lekach… Co Ci pomaga z radzeniem sobie z mniejszymi lub większymi trudnościami? Bo przypuszczam, że jakieś się pojawiają.

Na pewno, każdy miewa gorsze dni. Jeśli jestem sama, na pewno pomagają rzeczy, które sprawiają mi przyjemność. Pomaga dobre jedzenie na przykład (śmiech) czy oglądanie ulubionych filmów, które zawsze wprowadzają mnie w dobry nastrój. Bardzo też lubię czytać książki. Czasem wyjdę na spacer, jeśli akurat jest pogoda, która mi odpowiada. Chodzi o takie małe przyjemności. 

Ale też, do czego może niechętnie się przyznaję, wspierają mnie przyjaciele. To jednak jest pomocne, jeśli ktoś przyjdzie i troche na siłę powie: „idziemy na spacer i nie ma opcji, że nie. Proszę się ogarnąć, wychodzimy!”. To pomaga mi odciąć się od myśli, które aktualnie mnie męczą czy wprawiają w gorszy nastrój. Zamiast tego muszę pomyśleć w co się ubrać, jak związać włosy (śmiech), co zjeść, o czym porozmawiać. Muszę skoncentrować się na innych ludziach.

Wspominałaś o filmach, które poprawiają Ci nastrój. Czy chciałabyś się podzielić przykładowymi tytułami?

Są trzy filmy na pierwszym miejscu listy. Nie mogę ich umiejscowić w hierarchii, bo czuję, że to by było nie fair. Pierwszym z nich jest animowany „Mój sąsiad Totoro”, drugim „Tajemniczy ogród”, a trzecim „Duma i uprzedzenie”. Są to trzy filmy, które, co by nie by się nie działo, zawsze poprawią mi humor.

Dosyć różne (śmiech).

Dokładnie. 

Zostając jeszcze przy kinie: czy są jeszcze jakieś filmy, które w trakcie Twoich zmagań, jakoś Ci pomogły albo które uważasz za szczególnie ważne?

Filmem, który, jeszcze jak byłam w liceum, uświadomił mi, co może być nie tak, był film „Kraina Prozaca”. Dał poczucie, że nie jestem sama, że to nie jest coś, co przytrafia się tylko mnie, że nie mam żadnego pecha. Uspokoił mnie troszeczkę. Nie wiem, czy mogę powiedzieć, że to on mi pomógł poradzić sobie w liceum z tym, co czułam, ale też nie wykluczam takiej możliwości.

Dziękuję Ci bardzo za rozmowę. Mam nadzieję, że Twoja historia umożliwi innym zobaczenie, że nie są sami i może zdecydują się na to, by poszukać wsparcia, kiedy będzie to potrzebne.

Wywiad przeprowadziła: Agata Walkusz