Jak radzić sobie z żałobą? Historia Oliwii

przez | 26 października 2022

Czasami myślimy o niektórych osobach w naszym życiu, że są pewnikiem. Szczególnie, gdy są to ci najbliżsi. Co jednak, kiedy ich zabraknie? Przed takim pytaniem została postawiona Oliwia, na długo zanim była na to gotowa.

Nasza bohaterka pochodzi z niewielkiej wioski w północnej Polsce. Jako dziecko mieszkała tam z rodzicami, rodzeństwem i Babcią. Gdy dziewczyna była mała, jej mama wyjeżdżała do pracy za granicę. Wówczas opiekę nad nią przejmowała Babcia. Spały w jednym pokoju, dużo rozmawiały. Wytworzyła się między nimi więź porównywalna do tej, która zwykle kształtuje się między matką a córką. Patrząc na nie, nie miało się wątpliwości, że są blisko. 

Lata mijają…

Oliwia z dziewczynki stała się nastolatką. Zaczęła dojrzewać, była już w gimnazjum. Poświęcała się nauce, zajęciom sportowym i muzycznym. Czasami robiła sobie przerwę na oglądanie filmów, jednak nic jej nie ruszało – dramaty nie doprowadzały do płaczu, ludzkie historie nie skłaniały do głębszych refleksji. Miała przecież tylko szesnaście lat. Nie przeszkadzało jej to, tak było łatwiej. Tym, co wzbudzało w dziewczynie pewne obawy był stan zdrowia Babci. Nie szokowało to jednak, przecież chodziło o starszą osobę. Zdarzało się jej bywać w szpitalu z powodu gorszych wyników badań czy na różnych zabiegach. Po jednym z takich pobytów, staruszka dostała drgawek. Oliwia była obok, patrzyła, jak tak ważna dla niej osoba nie może utrzymać szklanki z wodą. Jej stan zdrowia się unormował. Było dobrze, było lepiej. Przez jakiś czas Babcia żyła względnie normalnie. 

Nic nie trwa wiecznie

Jednak nie trwało to długo. Gdy po kolejnej wizycie w szpitalu, Babcia wróciła do domu, okazało się, że jest zarażona bakterią, która powoduje silne reakcje ze strony układu pokarmowego – nie mogła nic jeść, była coraz słabsza.

Jak z tym wszystkim czuła się Oliwia? Była bezsilna, skoro nawet lekarze mówili, że już nie ma sensu trzymać Babci w szpitalu, że nie mają jak jej pomóc. Przed nią były jeszcze dwa miesiące roku szkolnego. Walka o oceny, walka o dobre świadectwo, walka o wiedzę, której potrzebowała na egzamin gimnazjalny. Tylko jak walczyć, gdy w domu tyle się dzieje? Była rozbita, łatwo wpadała w smutek, przygnębienie. Ale wciąż nie mogła często być w domu, szkoła zabierała jej dużo czasu. 

 

Tornado w drodze

Na szczęście i rok szkolny kiedyś się kończy. Chociaż w tamtym roku, w roku, w którym Oliwia obchodziła swoje szesnaste urodziny, wakacje nie były tak radosne, jak wcześniej. Stan Babci się pogarszał. Coraz częściej pojawiały się w domu rozmowy o śmierci, o pogrzebie, o rzeczach, które nieubłaganie się zbliżały. Były jak tornado widziane z oddali. Jednak dziewczyna nie była w pełni świadoma tego, dokąd to zmierza. Tak jakby patrzyła w nadciągający wir, siedząc na trawie i łudząc się, że nic jej nie grozi. Nie dochodziło to do jej świadomości, że Babci może naprawdę zabraknąć. Nawet gdy ta ginęła w oczach, z każdym dniem stawała się coraz chudsza. Nawet gdy przestała sama wstawać. Nawet gdy nie mogła już siedzieć bez podparcia. To wszystko zdawało się wykraczać poza możliwości rozumienia szesnastolatki, że tak bliska jej osoba może już nigdy nie poczuć się lepiej.

Był zwyczajny, lipcowy dzień. Oliwia została z chorą sama w domu. Babcia wówczas czuła się źle. Krzyczała, że ją boli. Oliwia w strachu i bezsilności także krzyknęła, że nic nie może zrobić. Była sama, a jej bliska osoba nie mogła wytrzymać bólu. Zadzwoniła do rodziny, aby przyjechali, pomogli. Wiadomość o tym uspokoiła Babcię. Niedługo później przyjechało starsze rodzeństwo Oliwii. Siedzieli razem w pokoju. Trzymali Babcię za ręce. Aż w pewnym momencie Babcia po prostu przestała oddychać. Oliwia początkowo nie wiedziała, co się stało. Chciała dzwonić po karetkę, ale nie było już sensu. Płakała, nie mogła przestać. Trudno było jej złapać oddech. A jednak to wciąż było abstrakcyjne: jak to Babcia nigdy się nie obudzi? Nigdy nic nie powie? Nie zobaczy, jak Oliwia kończy szkołę, jak staje się kobietą, jak radzi sobie w dorosłym życiu? Przecież tak być nie mogło!

Co teraz?

Pogrzeb był czasem, kiedy do Oliwii zaczęło docierać, że tak właśnie jest. Zamknięto Babcię w trumnie, włożono do dziury w ziemi i zakopano. A ona nie miała wsparcia – nikt z nią nie rozmawiał, w kondukcie żałobnym szła sama. Dopiero po pogrzebie przyjaciółka, jako pierwsza osoba do tej pory, zapytała jej jak się czuje. Oliwia płacząc, opisała swoje emocje. Jednak przez długi czas nie potrafiła rozmawiać o tej sytuacji. 

Śmierć Babci przypominała się Oliwii we wszelkich smutnych chwilach. Doprowadzała do silnego, niepowstrzymanego płaczu. Dziewczyna czuła też silne poczucie winy. Myślała, że mogła więcej czasu spędzać z Babcią, że mogła więcej wiedzieć, więcej pomóc. Obwiniała się też za wszelkie inne niepowodzenia. Czuła, że nie jest wystarczająco dobra. Poczucie to prześladowało ją przez następnych kilka lat. 

Trzeba żyć dalej

Będąc w szkole średniej, Oliwia zawierała nowe, bliskie, bardziej dojrzałe już relacje. Miała troskliwego chłopaka i dobrą przyjaciółkę. Razem z nimi nauczyła się rozmawiać na różne tematy, w tym te wymagające. Wtedy także po raz pierwszy od gimnazjum opowiadała o tym, jak wyglądała śmierć Babci. W domu nigdy się o tym nie mówiło – pojawiały się wspomnienia, ale nikt nie pytał o uczucia i emocje. Okazało się jednak, że rozmowa dużo daje. Były łzy, czasami głos się załamywał. Ale z płaczem wychodziła z Oliwii część ciężaru, spoczywającego na jej barkach. Nie zniknął on jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nie było nagłej zmiany jak w bajkach. Ale był to początek dla radzenia sobie ze stratą Babci.

Teraz, po latach, Oliwii wciąż jest przykro, gdy myśli o Babci, ale już nie rozpacza. Zrobiła się bardziej wrażliwa, szczególnie na cudze cierpienie. Chce pomóc bliskim, którzy są w trudnej sytuacji, choćby tylko (lub aż) szczerą rozmową. Bardziej też zwraca uwagę na zdrowie swoje i swoich bliskich. Jest świadoma, że trzeba o nie dbać, nie bagatelizuje chorób. Wie, że przed nią jest jeszcze praca, żeby do końca poradzić sobie ze śmiercią Babci. Widzi, że poczucie winy wciąż w niej siedzi i odzywa się od czasu do czasu. Jednak nie załamuje się i, pamiętając o tym, ile dobrych wspomnień i życiowych lekcji Babcia jej dała, idzie dalej, pracując nad swoimi emocjami i dbając o relacje z bliskimi. 

AGATA WALKUSZ

 

Czytaj też Czy stres może być piękny?