Antyporadnik. O co nie pytać przy świątecznym stole (ani żadnym innym)

przez | 16 grudnia 2021

 

Jingle bells gra w centrach handlowych, na półkach sklepowych zrobiło się czerwono od słodyczy i dekoracji świątecznych, a w naszych głowach pojawiają się pytania „co ugotować na Wigilię?” czy „jakie prezenty włożyć pod choinkę?”. W tym bożonarodzeniowym szale postanowiłam humorystycznie (ale nie do końca) stworzyć mały antyporadnik, o co nie pytać przy świątecznym stole (i żadnym innym też, chyba że zależy Wam, aby z nikim nie musieć rozmawiać).

A ty wnusiu masz już jakąś dziewczynę?

Forma dowolna, dziewczynę zastąpić możecie chłopakiem, psem albo i rybką, właściwie znaczenia to nie ma. Po pierwsze, wnuczek (czy inny krewny lub znajomy) nie musi chcieć akurat rybki, a może chcieć psa, może nie ma dziewczyny, a ma chłopaka. Założenia w tym aspekcie mogą utrudniać ujawnienie innym swoich preferencji. A czasami wystarczyłoby, zamiast zadawać niewygodne pytania, posłuchać co ktoś ma do powiedzenia. Poza tym nie każdy chce mówić, dzielić się takimi informacjami. Nie każdy musi mieć bliską osobę, czy nawet dążyć do wejścia w związek. Takie komentarze natomiast powodują potrzebę dostosowania się do wymagań społeczeństwa, nawet wbrew  własnej woli.

Kiedy ślub?

Jedno z bardziej popularnych pytań zestawienia, przynajmniej według moich własnych obserwacji. Wystarczy przekroczyć pewien wiek, 20-kilku czy 30 lat, i takie pytania zaczynają się pojawiać. Równolegle może to nastąpić, gdy wejdzie się w związek. Bo przecież taka jest kolej rzeczy, prawda? Każdy obowiązkowo bierze ślub, jak tylko ma więcej niż naście lat i partnera. W końcu rodzina chce się bawić na weselu, prawda? I mało kto myśli, że może ślub to nie to, do czego rozmówca dąży. I że duże wesele nie jest planem idealnym dla każdego. Albo że takie komentarze sprawiają, że chęć wysłania zaproszenia na taką imprezę maleje z każdym zadanym pytaniem z tej listy. Chociaż przecież to drobiazg…

Kiedy dziecko?

Naturalnie następuje po poprzednim. Bo oczywiście posiadanie potomstwa jest kolejnym „obowiązkowym” przystankiem na drodze życia. I tutaj może znowu zaskoczę niektórych: nie. Dzieci mogą dopełnić związek, dać radość rodzinie – bez wątpienia. Ale nie w każdym przypadku. Nie wszyscy muszą chcieć mieć dzieci. Poza tym pytanie to wydaje mi się szczególnie niestosowne w sytuacji, kiedy tak dużo par zmaga się z niepłodnością – może i chcą mieć potomka, dążą do tego. Ale im się nie udaje. Nie dlatego, że robią coś źle, a dlatego, że po prostu ich ciała z nimi nie współpracują. Czy będąc w takiej sytuacji chcielibyście słyszeć pytania przypominające o tym, że jak na razie Wam nie wychodzi? Tak, ja też nie.

 

Myślałaś/myślałeś o tym, żeby schudnąć/przybrać na wadze?

Że kobiety się o wiek nie pyta, przyjęło się jakoś w naszym społeczeństwie. Raczej rzadko to pytanie pada, a nawet jeśli to z założeniem, że odpowiedź nie musi paść. Dlaczego tak ciężko jest więc przyjąć na przykład, że nikogo o wagę pytać także nie wypada? I to nie tylko, jeśli chodzi o pytania wprost („ile ty ważysz?”), ale także pośrednio. Komentarze sugerujące dietę od osób, które nie są nam najbliższe nie należą do przyjemnych. Tym bardziej, jeśli pytający nie wie, czy dana osoba nie chodzi na siłownię, starając się zrzucić oporną wagę. Czy nie ma choroby, która powoduje, że „trochę wysiłku” nie wystarczy, żeby pozbyć się/nabrać kilogramów. Czy taki, a nie inny wygląd, nie zależy od używania jedzenia jako sposobu radzenia sobie z przytłaczającym stresem. Powodów może być wiele, o wszystkim zwykle nie wiemy. Szczególnie gdy widzimy się tylko „od święta”.

Czym się tak stresujesz?

Nie ma się czym stresować, prawda? Przecież dobrze znasz sytuację, o której mówi dana osoba. Siedzisz w jej głowie. Wiesz, jakie emocje czuje i dlaczego. I powinien patrzeć na życie tak jak Ty, oczywiście… Oczywiście, że nie. Każdy jest inny i ma prawo odczuwać rzeczywistość na swój sposób. 

 

Jak idzie w szkole/pracy/na studiach?

Typowe pytanie na spotkaniach rodzinnych. Uważam, że jest jak najbardziej w porządku. Widzę natomiast jedno „ale” – jeżeli tematy dotyczące szkoły, pracy czy studiów są jedynymi, które się pojawiają. Nikt nie jest definiowany tylko przez jedną rzecz, nie jest jednowymiarowy i nie chce się czuć jakby tak było. 

Nie powinieneś/powinnaś…?

 

„Powinieneś” to takie cudowne słowo. Tak samo, jak „musisz”. Wyjaśniają wszystko. Narzucają konkretną wizję świata. Czyż to nie jest piękne? Wystarczy tylko podążać jedną, wyznaczoną z góry ścieżką. Bezmyślnie, bezrefleksyjnie, bez wyrazu, bez samozadowolenia… Ach, to takie piękne! Gdybyśmy tylko byli wszyscy tacy sami i chcieli tego samego… Tylko że, oczywiście, nie jesteśmy i nie „powinniśmy” czy nie „musimy” tego samego, szczególnie w sferze prywatnej. Mam wrażenie, że świat byłby nieco przyjemniejszy, gdyby tylko wszyscy to rozumieli…

Co łączy wszystkie te pytania? Można by je podsumować nieco „memicznie” stwierdzeniem „nie znasz, nie oceniaj” albo, bardziej sentencjonalnie, „nie wtryniaj nosa w nieswoje sprawy”. Wydaje mi się, że warto pamiętać, że nie tylko rozmowa o polityce nie jest najlepsza przy rodzinnym stole, ale że także te pytania mogą trochę krwi nam napsuć. A przecież ma być miło, prawda?

 

 

Źródła:

 

Agata Walkusz